Żyjemy w czasach gdzie wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. Nawet nie musimy się specjalnie starać żeby zdobyć jedzenie. Większość rzeczy możemy robić z domu. Możemy pracować z domu, ćwiczyć też możemy w domu, zakupy mogą nam przywieźć do domu. Odpalmy komputer i cały świat stoi u naszych…oczu. Jeśli musimy już opuścić dom, to często przemieszczamy się samochodem, ostatnio nawet spotkaliśmy się z określeniem “spacer samochodem”. Nie mamy żadnych wyzwań czy ograniczeń, które zmuszałyby nas do aktywności. Przez to stajemy się społeczeństwem osiadłym lub mówiąc wprost leniwym. Konsekwencją takiej zmiany stylu życia jest to, że stajemy się społeczeństwem otyłym. Otyłość jest problemem, który dotyczy coraz większej ilości ludzi i niestety prognozy nie są najlepsze.
Otyłość powoduje, ze zwiększa się zachorowalność na choroby współistniejące – cukrzyce typu 2, nadciśnienie, niealkoholowe stłuszczenie wątroby. Powikłania związane z otyłością powodują wcześniejsze zgony. Jednak to wszystko nie powoduje u nas właściwie żadnej refleksji. Nie zastanawiamy się nad konsekwencjami naszych zaniechań i nie zmieniamy stylu i jakości naszego życia. Dalej się przejadamy, doprowadzamy się do choroby, rezygnujemy z życia często tylko dla własnej wygody.
1. Zbyt duża ilość kalorii – tyjemy od nadmiaru kalorii. Zauważ, ze liczą się wszystkie kalorie, te które są ustalone w ramach programu żywieniowego i te, które przypadkiem ląduja w naszych ustach, choćby nie wiem jak mały to byłby kęs.
2. Brak aktywności ruchowej – mówimy tutaj nie tylko o zaplanowanej aktywności na siłowni, ale o tej spontanicznej aktywności, czyli chociażby dzienna ilość kroków. Jeśli zaczniesz analizować to ile chodzisz, możesz się zdziwić jak niewiele w ciągu dnia się przemieszczasz.
Każdy o tym wie. Prawda?
Często się staramy, liczymy kalorie, staramy się przestrzegać diety. Jednak dostępność do wszelakich przekąsek, chipsów, fast food -ów i nie mam tu na myśli tylko znanych i lubianych restauracji sieciowych. Mówię również o potrawach gotowych do kupienia w sklepach, na stacjach benzynowych, które można w łatwy sposób zjeść , często nie trzeba nawet podgrzewać.
Do tego działania marketingowe firm promujących zdrowe pożywienie często wprowadza konsumentów w błąd. Kierują się zasadą – nie mówienie całej prawdy jest prawdą. Zwróć uwagę że jeśli w mediach pojawiają się reklamy przedstawiających uśmiechniętych, szczęśliwych ludzi jedzących zdrowe sałatki pod szyldem danej firmy często można wyciągnąć wniosek, że tam wszystko jest zdrowe. Proste skuteczne działanie.
Ponadto, często dochodzi jeszcze brak wiedzy jak dobierać produkty, jak rozeznać się w czasie zakupów co jest ok, a co nie. Nie kontrolujemy ilości i jakości kupowanych produktów. Nie czytamy i nie analizujemy etykiet. Kupujemy bez wcześniej przygotowanego planu, często kompulsywnie i zdecydowanie za dużo, przez co się przejadamy. Gorzej, często nawet nie zauważamy, że coś przekąszamy. Niewiarygodne jest to, że gdy pytamy naszych podopiecznych, w czasie gdy waga im nie spada tak jak zaplanowaliśmy, czy podjadają? Często z oburzeniem słyszymy, że absolutnie nie. Wszyscy jak jeden powtarzają, ze trzymają się ściśle diety. Dopiero podczas pogłębionej analizy dzienniczka żywieniowego, po chwili zastanowienia, przyznają, że mimochodem wpadły do ust drobne przekąski podczas zakupów, tankowania, przerwy na kawę, od pana kanapki itd. Te drobne przekąski to może być nawet 1000 kcal.
Pomimo tego, że cały czas rośnie ilość klubów fitness ( wracają obecnie do pracy) , ich szacowana liczba w 2019 w Polsce wynosiła 2,7 tys, to ilość osób uczęszczających do nich była na poziomie około 3 milionów. Bardzo ładny wynik tyko ze w Polsce mieszka prawie 38 milionów ludzi. Więc osób uczęszczających do klubów jest na poziomie 7,5-8%.
Oczywiście powinniśmy tutaj doliczyć osoby trenujące i aktywne ruchowo poza klubami fitness. Liczba tych osób zamyka się na poziomie około 10% -11% całego społeczeństwa. Zauważ, że w tej grupie są osoby, które też miewają kilka lub kilkanaście kilogramów nadwagi. Wniosek jest prosty niestety nie ruszamy się!
Badania mówią, ze przeciętnie robimy około 2000-2500 kroków dziennie. To naprawdę niewiele . W zależności od wzrostu i długości kroków, jest to w dużym przybliżeniu miedzy 1500-2000 m. Zdrowa osoba spokojnym krokiem przemieszcza się z prędkością około 4,5 -5,5 km/h. Czyli wynik całodniowej aktywności zamyka się w czasie 20 do 30 min. Tak, to tylko pół godziny!
Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) informuje że:
– zdrowa osoba powinna wykonywać dziennie 6000 – 8000 kroków, czyli 1-1,5 h aktywności
– osoby z chorobami przewlekłymi od 3500 do 5500 kroków dziennie – około 1 h dziennie
W naszej codziennej pracy w Diet&more widzimy, że świadomość wśród ludzi rośnie, przychodzi do nas coraz więcej osób, które patrzą na swoje ciało, życie, dietę i aktywność całościowo. Ludzie chcą trwałej, racjonalnej zmiany Jednak takich osób jest niestety mniejszość. Większość chce szybkich i bezbolesnych, wręcz niezauważalnych w codziennym życiu zmian. Problem leży w tym, że przysłowiowemu Kowalskiemu wygodniej jest przerzucić odpowiedzialność za zmiany w swoim życiu na kogoś, niż samemu wdrożyć i wykonać działania naprawcze w zakresie diety i aktywności.
Problemu otyłości nie rozwiązuje też rosnąca ilość fitness klubów, czy też duża ilość firm cateringowych. Sytuacji nie zmieni też to, że rośnie ilość trenerów i dietetyków. Często ludzie uważają tego typu działania jako fanaberia, albo moda.
Podstawą trwałych zmian jest edukacja i budowanie świadomości, że zmiana stylu życia to nie moda, ale konieczność. Ważne jest, żeby osoba, która choruje na otyłość, w pierwszej kolejności uświadomiła sobie źródło problemu i zmienił swoje codzienne nawyki. Nie na chwilę czy kilka miesięcy, ale na cale swoje życie. A jak rozpocząć zmiany przeczytaj w naszym artykule >KLIK<